Otwock był kojarzony z powolnym rozwojem, “dziurą” w centrum, ale za to pięknymi lasami. Dziś to jedno z najgorętszych miejsc na mazowieckim rynku mieszkaniowym. Mimo, że ceny za m2 szybują w górę to wszystkie nowe mieszkania „schodzą na pniu”. Świetna komunikacja, zielone otoczenie i rozbudowana oferta sportowo-kulturalna przyciągają kupujących z całej aglomeracji. Ta popularność ma jednak drugą stronę. Podczas XIX sesji Rady Miasta (25 czerwca 2025 r.) prezydent Jarosław Margielski jasno zadeklarował, że w centrum i jego najbliższych nie będzie masowych inwestycji wielorodzinnych. I podał konkretne argumenty.
Granice wytrzymałości
Kluczowy problem to wodociągi i kanalizacja. Margielski przypomniał radnym ostatni kryzys, gdy oba miejskie zbiorniki retencyjne musiały pracować jednocześnie, aby utrzymać ciśnienie:
„Skoro przy obecnych odbiorach wody oba zbiorniki retencyjne muszą pracować pełną parą, powinniśmy zadać sobie pytanie, czy dawać zgodę na kolejne bloki, które jeszcze bardziej je obciążą?”
Według prezydenta każda nowa inwestycja zwiększa ryzyko awarii i podnosi koszty eksploatacji. – Każda inwestycja ma okres trwałości. Po 22 latach amortyzacji trzeba odtwarzać rury i przepompownie. Kto za to zapłaci? – pytał. Brak odpowiedniego przepływu ścieków w nowych osiedlach grozi zatorami, a stojąca woda w rurach wymaga kosztownego płukania, co podnosi rachunki wszystkich mieszkańców.
Hallera – bolesna lekcja
Najmocniejszy przykład kolejnych zaniedbań prezydent wskazał przy ulicy Hallera i sąsiedniej Generalskiej. W tych lokalizacjach deweloperzy maksymalizowali liczbę mieszkań, nie zabezpieczając miejsc parkingowych ani modernizacji sieci:
„Otwock nie będzie miastem, gdzie każda ulica będzie zastawiona przez samochody, bo deweloper wybudował na siłę jak najwięcej mieszkań, zarobił bajońskie sumy, a my – z pieniędzy podatników – musimy teraz budować parkingi, poprawiać na nasz koszt infrastrukturę, żeby naprawiać jego błędy. Za pieniądze mieszkańców”
Ratusz wydaje dziś miliony na dodatkowe miejsca postojowe i przebudowę jezdni, podczas gdy prywatni inwestorzy zdążyli już policzyć zyski. Margielski zapowiedział, że „te czasy (wolnej amerykanki)
skończyły się definitywnie w 2018 r.”
Prezydent podkreślił, że nie jest przeciwnikiem budownictwa wielorodzinnego jako takiego – ale tylko tam, gdzie infrastruktura i układ drogowy mogą je obsłużyć. – „Nie chcę, by Otwock stał się miastem, w którym każdy metr kwadratowy zabuduje się blokami” – mówił, przypominając uzdrowiskowy charakter miejscowości. Zwrócił również uwagę na inwestycje, które są realizowane w sąsiednich gminach, mając na uwadze kolejne obciążenia Otwocka. – Rozmawiamy m.in. z Karczewem, gdzie wciąż są budowane bloki. To ważne, gdyż nowi mieszkańcy również obciążają znacząco ciągi komunikacyjne, np. ul. Karczewską – podkreślił. – Rozwijajmy się wszyscy, ale w sposób zrównoważony.
Twarde warunki dla deweloperów
Przesłanie włodarza jest jednoznaczne:
„To my dyktujemy warunki. Otwock jest dziś w pozycji, w której może powiedzieć ‘stop’ i wymagać inwestycji w infrastrukturę przed kolejnymi pozwoleniami na budowę.”
Deweloperzy, którzy chcą budować, muszą więc liczyć się z koniecznością partycypacji w rozbudowie sieci, budowy pełnego bilansu parkingowego i przestrzegania nowych, zaostrzonych planów miejscowych. – Rozmawiamy z inwestorami i stawiamy jasne warunki, nie ma taryfy ulgowej. – mówił podczas sesji rady J. Margielski. Ponadto, równolegle magistrat kończy prace nad Kartą Mieszkańca, która ma premiować osoby zameldowane i płacące podatki w Otwocku, a tym samym lepiej odzwierciedlać realne potrzeby ludności.
Stanowisko Jarosława Margielskiego spotyka się z poparciem wielu mieszkańców, którzy cenią kameralny charakter miasta, ale budzi też dyskusję wśród inwestorów. Jedno jest pewne: zanim w centrum Otwocka pojawi się kolejny dźwig, miasto chce mieć pewność, że rury, drogi i parkingi są gotowe na napływ nowych lokatorów. W przeciwnym razie – jak wyraźnie zaznaczył prezydent – „po prostu powiemy ‘stop’.”