21 września na pikniku „W zdrowym ciele – zdrowy Senior” w Wiązownie międzypokoleniową potańcówkę zagrała DJ WIKA (Wirginia Szmyt): z wykształcenia pedagog specjalna, najstarsza Dj-ka w Europie (lat 86), od lat z uporem maniaka zmieniająca wizerunek Seniora w Polsce. Wulkan pozytywnej energii, której podejście do życia można ze smakiem jeść łyżkami. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z kobietą-rakietą, dla której wiek to jedynie stan umysłu.
Pani Wiko, chciałam na początku w imieniu wszystkich uczestników podziękować za wspaniale zagraną imprezę, wszyscy bawili się świetnie. Który to już występ w Wiązownie?
W Wiązownie to już trzeci rok, już myślałam że mają mnie dość (śmiech), ale nadal dostaję zaproszenia.
Przed naszym spotkaniem obejrzałam film Vika! w reżyserii Agnieszki Zwiefki – dokumentalny musical o Pani życiu i muszę przyznać, że historia Pani dzieciństwa mnie zmroziła…
Jestem człowiekiem powojennym, żyję już 86 rok. Pamiętam wojnę, jestem dzieckiem z okopów, dzieckiem chowającym się, dlatego że moi rodzice byli skazani na Syberię i w związku z tym musieli się ukrywać żeby ich nie znaleźli, bo by tego nie przeżyli. No i ze względu na to ja też musiałam uczestniczyć w tym wszystkim.
Dzieciństwo ma na nas bardzo duży wpływ, dom rodzinny i dom w ogóle. Rodzina to korzenie, z tego wyrasta człowiek – z tego układu i klimatu domowego. Z relacji między rodzicami, z szacunkiem, miłością do matki, męża, ojca.
Moja Mama, która zmarła rok temu powiedziała mi na łożu śmierci, że “wszystko jest po coś”. Co Pani o tym myśli? Jak według Pani traumatyczne wydarzenia z życia człowieka wpływają na jego dalsze spojrzenie na świat?
Zgadzam się z tym, że wszystko jest po coś. Że wszystkie nasze kłopoty i trudności są po to, żeby nas umocnić. Ale jest jedna rzecz – niektórzy w takiej sytuacji giną, słabną, nie podejmują ryzyka dalszego życia, popadają w alkohol, używki.
Pracowałam w zakładzie poprawczym z młodzieżą wiele lat. Proszę zobaczyć, mamy w domach dziecka pełno dzieci i młodzieży, które mają rodziców, to nie są sieroty. Dlaczego? U nas jest taka rozbieżność. Sierota społeczna, sierota z braku miłości. Dlatego jeśli dziecko jest wychowane w chłodzie, bez miłości, odrzucone obojętnością to jak ono ma potem sobie poradzić w życiu? To wszystko się odzwierciedla a dziecko jest jak barometr – wszystko chwyta i potem jeżeli na przykład jest to dom agresywny, to ma w przyszłości problemy. Ojciec na przykład daje poczucie bezpieczeństwa i jednocześnie umiejętności kontaktu z mężczyzną, jest pierwszym mężczyzną w domu. A w przypadku jeśli ojciec pije, bije albo nie ma go wcale to jaki jest wtedy wzorzec? Wtedy młode kobiety albo bardzo szybko wychodzą za mąż, albo za wszelką cenę chcą być kochane… To są bardzo trudne i psychologiczne fakty.
Tego rodzaju doświadczenia kształtują i dają siłę, tak jak w moim przypadku. Dały mi siłę i jedną wskazówkę: poczucie, że największą wartością jest wolność, niezależność i samodzielność. Niezależność od nikogo. Może to jest dziwne ale ja to mam. I to mi daje siłę, że mam fantastycznych synów, którzy mają fantastyczne rodziny, są świetnymi ojcami, mężami i widzę te rodziny takie jak ja chciałam żeby one były. Dlatego też ja nie jestem w tych rodzinach takim gościem codziennym, bo mi to nie jest potrzebne, ja lubię samotność i taką wolność że ja dzisiaj nic nie muszę. Nie muszę gotować, prać, sprzątać. Przyzwyczaiłam się do tego, że nikt mi nie przeszkadza w domu.
Podobno pomysł o graniu imprez pojawił się u Pani po przejściu na emeryturę. Słyszałam także o tym, że zainicjowała Pani zorganizowanie w Warszawie pierwszej w dziejach naszego kraju Parady Seniorów. Proszę powiedzieć jak do tego doszło?
Zaczęłam grać na emeryturze, jak miałam 60 lat. Zaproponowano mi pracę z seniorami, w klubie seniora na warszawskich Włochach, do którego należało 450 osób. Wśród nich tylko nieliczni mieli wykształcenie średnie czy zawodowe, wiele z nich nie ukończyło nawet szkoły podstawowej a z wyższym to na palcach policzyć. Chciałam przede wszystkim zmienić wizerunek seniora. To był koniec lat 90-tych i wtedy senior nie był w ogóle w życiu publicznym. Proszę zobaczyć przez te lata jak się wszystko zmieniło. Ja zawsze byłam działaczem społecznym. Założyłam kabaret „Viagra”, teksty piszę sama, „zespół To i Owo”, chór, zespół taneczny, „Teatr żywego słowa” – więc dużo się działo. Były także przeglądy ogólnopolskie twórczości amatorskiej seniorów. Nigdy tam nie było radia ani telewizji, nie było nami żadnego zainteresowania i bardzo mnie to bolało. Stąd też chciałam zrobić paradę, żeby pokazała ona nas fizycznie, że jesteśmy. Bo jeśli się pokazuje że jesteśmy, to wtedy żądamy, tak jak parada równości. Jesteśmy – czegoś oczekujemy. A jak się nie pokażemy to nas mają w „duchu”.

Tomasz Kwaśniewski – fantastyczny redaktor powiedział mi wtedy, że muszę znaleźć jakąś fundację, bo sama nie zorganizuję parady. Znalazłam fundację „Zaczyn” Przemka Wiśniewskiego, który powiedział że to jest świetny pomysł i musimy to razem zrobić. I takim sposobem pierwszą Paradę Seniorów i Piknik Pokoleń pod hasłem „Dojrzali Wspaniali” zorganizowaliśmy w 2014 roku, gdzie do Warszawy przyjechało prawie 14 tysięcy seniorów. I te parady odbywały się co roku, do pandemii. Wyruszaliśmy z Placu Konstytucji i szliśmy w kierunku Muzeum Sztuki Współczesnej, gdzie w parku odbywały się różne występy znanych artystów, było dużo namiotów z różnymi propozycjami dla seniorów i tak to się zaczęło. Ja sama grałam od pierwszej parady. Na pierwszej paradzie przyszedł do mnie cudowny człowiek – Łukasz Salwarowski i powiedział mi „Pani Wiko, cudowna parada, chcę coś takiego zorganizować w Krakowie”. I jeszcze w tym samym 2014 roku odbyły się w Krakowie pierwsze Seniorialia, na które także co roku jestem zapraszana. W tym roku na moim występie było 6 tysięcy osób.
Jak według Pani zmienił się w ostatnich czasach wizerunek Seniora w Polsce?
Mój mąż był dyplomatą, dużo podróżowaliśmy. W 1973 roku zwiedziłam Amerykę, od 1985 roku 5 lat mieszkałam w Szwajcarii. Widziałam seniorów, osoby niepełnosprawne na wózkach w kawiarniach czy restauracjach i bolało mnie dlaczego u nas tak nie jest.
To już nie jest to pokolenie seniorów jakie było 25 lat temu. Nie było takich imprez jak dzisiaj. Na pierwszych imprezach które organizowałam kobiety siedziały pod ścianą, bo jeśli jakiś pan nie poprosił to nie wyszły, wstydziły się same potańczyć. Dopiero musiałam wyjść na środek i ich zachęcać :„dawaj, dawaj!”. A teraz, proszę zobaczyć, nikt się nie wstydzi, wszyscy tańczą i się cieszą.



Cieszę się, że starość nabrała w Polsce kolorów. I że mamy na przykład Mądrą Babcię (Beata Borucka, twórczyni SilverTV – internetowej telewizji dedykowanej osobom dojrzałym. W social mediach zgromadziła już ponad 500K babć i nie tylko, jako jedna z 20 kobiet na świecie, mających pozytywny wpływ społeczny, przyp. red.) – robi dobrą robotę i to jest bardzo ważne. My zrobiliśmy dziś w Wiązownie dancing międzypokoleniowy.
Niektórzy mówią, że życie zaczyna się po 40-tce. Pani idzie dalej i mówi, że życie zaczyna się po 60-tce. Co się zmienia w sposobie myślenia i spojrzeniu na świat w tym wieku?
Życie się zaczyna co dzień. Są oczywiście różne etapy i mogę powiedzieć, że po 60-tce czuje się życie. Ja na przykład do 80-tki nie czułam takiego przeskoku. Ale teraz, po 80-tce ja już czuję każdy rok i myślę, żeby nie przedobrzyć. Mam 86 lat i zdaję sobie sprawę z tego, że nie mogę za dużo. Czasami idę po schodach i muszę się trzymać barierki.
Ale proszę zobaczyć – mimo że mam tyle lat a starość w Polsce jest postrzegana tak jak wszyscy wiemy – ja nie mam menadżera, absolutnie, a mam terminy zajęte do końca roku. Czasem muszę nawet wyłączać telefon, bo potrafi bez przerwy dzwonić. Gram bardzo dużo, jutro na przykład gram w Katowicach z młodym DJ-em Dj Skorpem na Centralnych Obchodach Światowego Dnia Serca. O 7 rano wyjeżdżam z Warszawy. Byłam na festiwalu w Nicei, we Frankfurcie, w Berlinie, Festiwal Różnorodności, Festiwalu Wykluczonych, Międzynarodowym Festiwal Filmowym w Toruniu, także bardzo dużo tego.
Nie myślę o tym, że już jutro umrę. Jeszcze będę malowała w mieszkaniu pokój, muszę tapetę położyć, bo mi koty podrapały…
Jaka misja wiąże się z Pani graniem i czy łatwo było opanować to wszystko od strony technicznej?
Lubię ludzi, kontakt z nimi, lubię patrzeć na ludzi i lubię grać z młodym DJ-em bo daje mi bardzo dużą energię. Sam fakt, że mnie zaprasza to dla mnie jest radocha, bo to jest inna muzyka. Inaczej się gra ze starszym DJ-em a inaczej z młodym. Po graniu z młodym muszę dwa dni odpoczywać (śmiech) ale bardzo lubię jak mnie zapraszają do duetów młodzi ludzie. Jest to inny rodzaj muzyki, ja się do niego dostosowuję ale przemycam tam swoje kawałki, żeby nie było samego „łubu-dubu”, bo na takie imprezy przychodzą różne pokolenia.
Umiem miksować i scratchować, chociaż dla seniorów nie muszę scratchować, szczególnie jak gram z płyt a płyty kocham, mam ich w domu od góry do dołu. Nie mam tendencji żeby być najlepszym DJ-em i z kimkolwiek rywalizować. Ja mam skalę innego typu: pokazać starość. Autentyczną i taką jaka jest, bez botoksu. Bo my wiele rzeczy ukrywamy we własnych domach, ale po co? Lepiej żyć otwarcie i być prawdziwym. Mimo że mam tyle lat ile mam to nikt się nie boi mojego wieku i cały czas jestem zapraszana na dancingi, imprezy i różnego rodzaju eventy. Mimo tego że jestem stara, bo jestem stara, młoda już nie jestem.
Czy jest coś, czego Pani żałuje w swoim życiu?
Nie można żałować, bo to czasy przeszłe. Zmądrzałam i wiem na przykład dlaczego mogło mi się nie udać moje pierwsze małżeństwo – bo za wcześnie wyszłam za mąż. Miałam 19 lat i wydaje mi się, że trzeba było trochę poczekać. Jak jest się człowiekiem młodym to ma się romantyczne podejście do życia i potem jest rozczarowanie. Ale ja nie jestem taka, żebym z tego powodu cierpiała. I nie ma czego żałować – było, minęło. Jak nie jest dobrze to się ucina i koniec. Jestem tego typu człowiekiem, że jeżeli bym nawet w drugim czy trzecim małżeństwie nie znalazła szczęścia to bym szukała aż bym znalazła. Ale stanęłam przy drugim mężu, przeżyłam z nim 30-parę lat, mąż potem zmarł i nikogo już więcej nie szukałam.
Co na podstawie swojego życiowego doświadczenia powiedziałaby Pani młodszym pokoleniom?
Mamy teraz bardzo trudną sytuację, nie wiem dlaczego ludzie naczerpali tyle nienawiści. Bo co nam najbardziej szkodzi w naszym prywatnym życiu? Złe emocje. Mówią „Nie śmiej się jak głupi do sera” – śmiej się, raduj się z drobiazgów, ucz się cenić to, co masz. Bądź sobą, nie bój się żyć.
Nie rezygnuj też, jeżeli po pierwszym razie coś ci się nie uda. Porażki muszą zachęcić nas do tego, żeby zrobić tak, by się udało.
I jeszcze jedno: w życiu muszą być i smutki i radości, miłości i rozstania. Nie można przeżyć życia tylko w euforii, bo wtedy byśmy wielu rzeczy nie docenili. Proszę zobaczyć, ludzie mają miliony, mają wszystko a są nieszczęśliwi. Szczęście to są chwile, które sprawiają nam radość. Ptak który zaśpiewa, ktoś panią przytuli, jakaś miłostka, coś co zapamiętamy…


Zdradzi Pani swoje plany na przyszłość?
Jutro jadę do Katowic, potem wracam z Katowic i jadę do Krakowa (śmiech). A tak w ogóle to chciałabym pojechać gdzieś na wczasy w październiku. Tylko trochę mi szkoda zostawić kotów. Ale jak będzie gdzieś słońce to na tydzień pojadę .
Czy jest Pani szczęśliwa?
Wydaje mi się, że jestem szczęśliwym człowiekiem. Mam udane dzieci, szczęśliwe rodziny. I ja się cieszę tym szczęściem. Nie jestem babcią robiącą pierogi i siedzącą tam u nich. Jak mnie zaproszą, to mogę przyjść albo mogę nie przyjść – zależy od humoru. Ja nawet i Wigilię lubię spędzić sama z wielu względów. Może to jest wada ale mnie to nie przeszkadza. Mam prawnuczkę, prawnuka i czekam na jeszcze jednego prawnuka. Bardzo się cieszę z moich rodzin, to jest moja siła. Poza tym kocham zwierzęta i jest mi z nimi dobrze.
Czego Pani życzyć (oprócz zdrowia)?
Zdrowia. I jeszcze rozsądku, żebym nie przedobrzyła.
Foto: Redakcja
Może Cię zainteresować:
Podcast: Gwidon Cybulski – Muzyka świata. Od Emowa do Afryki.