Bez presji

Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Jest pewnie temat wart poruszenia. W moim mniemaniu to istotna kwestia, a niestety często pomijana, traktowana jako nieistotna. Przeglądając kiedyś Instagram, trafiłam na wpis @matkojedyna (swoją drogą uwielbiam i polecam!). Od kilku lat Magda tworzy hashtag, który towarzyszy jej przez cały rok. 2022 upłynął pod hasłem #bezpresji. To chyba mówi wszystko, ale zacznijmy od początku.

Presja – oddziaływanie na kogoś mające go skłonić lub zmusić do czegoś. Znajome?

Rodzimy się, dorastamy, żyjemy jako dorośli ludzie. Na każdym etapie naszego istnienia wpajane są nam normy, zasady, według których musimy postępować. Nie zawsze się z nimi zgadzamy, ale bierzemy za pewnik i ślepo za nimi idziemy. Presja, która nas otacza z każdej strony, często odciska piętno pozostające w głębi serca. A czy tak powinno być? Czy to nie każdy z osobna powinien szukać swojej ścieżki? W spokoju i we własnym tempie?

Bo tak trzeba!

Szkoła podstawowa, gimnazjum i liceum zleciały mi w oka mgnieniu. Nawet się nie obejrzałam, a już siedziałam elegancko ubrana na maturze z polskiego. Odkąd pamiętam chciałam śpiewać, grać w teatrze, robić te wszystkie rzeczy, które sprawiały mi przyjemność. Przypominam sobie stare zdjęcia, a na nich ja – przebrana za cygankę, tańcząca i śpiewająca przed rodziną. I zamiast iść w stronę marzeń, pisałam rozszerzoną rozprawkę, która miała pomóc mi dostać się na Filologię Polską, i to na Uniwersytecie Warszawskim. Po co? Do dziś nie wiem.

Studia (licencjat) wymęczyłam. W bólach zdałam egzamin z gramatyki opisowej języka polskiego chyba za 4 razem. Najważniejsze, że w końcu w indeksie pojawiła się pozytywna ocena z tego okropieństwa. Koniec! Licencjat w kieszeni. Dalej już nic, żadnych studiów. No, ale jak to? Bez magistra? Nikt nie chciał zrozumieć, że nie mam ochoty, że to nie dla mnie. I padło na pedagogikę, bo to taki przyjemy kierunek, szybko pójdzie. Tak też się stało. Ale trzymając dyplom w ręku nie czułam satysfakcji, radości jaką widziałam u koleżanek. Studia, jedne i drugie, zrobiłam dla kogoś, nie dla siebie. „Tak należy, teraz bez studiów się nie da, każdy przecież robi.” A z drugiej strony ciągłe powtarzanie, bądź sobą, nie rób tak jak inni! Teraz wszystko byłoby inaczej. Szłabym swoją drogą. Nie dla rodziców, chłopaka czy znajomych. SWOJĄ!

Ale wiecie jak to jest? Nie zrobiłam kiedyś i teraz już termin ważności minął. Bo uwaga, tu słowa dość kontrowersyjne, marzenia mogą stracić ważność – w mojej opinij. Choć studia przyniosły mi pracę, którą zresztą bardzo lubię, często zastanawiam się jakby to było gdyby…

Często łapię się na tym, że wymagam od swoich córek czegoś, czego one jeszcze nie są w stanie zrobić czy zrozumieć swoimi małymi główkami. Wściekam się wtedy na siebie, bo wiem, że sama tego nie lubiłam. Każdy ma swój czas na przyswajanie wiedzy i rozwój. W innym tempie uczymy się chodzić, mówić, czytać. I nic w tym złego. Bez presji, prędzej czy później wszystko przyjdzie. Po co naciskać i robić zamęt w umysłach dzieci, które są przecież jak otwarta księga. Oczywiście, warto kierować, pomagać w dochodzeniu co celów, ale nie realizujmy swoich niespełnionych marzeń swoimi dziećmi.

Pęd współczesnego świata stawia przed nami coraz większe wymagania, a co za tym idzie my sami też to robimy. Często zapominamy czego pragnęliśmy, co miało być naszą drogą. Ja do tej pory nie wiem co tak naprawdę chcę w życiu robić. Przez pewien czas było mi z tym źle. Czułam, że już w liceum powinnam mieć sto procent pewności jaki zawód będę wykonywać. Ale teraz, im jestem starsza, tym bardziej mam to w…wiecie gdzie! Nie obraźcie się za to sformułowanie, to jedyne słuszne stwierdzenie jakie przychodzi mi do głowy. Presja jest wokół nas i chyba zawsze będzie. Tylko czy warto tracić na nią czas? Teraz chcę być szczęśliwa, a nie pod ogromnym naciskiem spełniać czyjeś oczekiwania.

bez presji – tego Wam życzę!

Foto: archiwum własne

Facebook
Twitter
Scroll to Top