Rząd przyjął wskaźnik 103 proc. na 2026 r., co przekłada się na jedynie 3 proc. wzrostu płac w państwowej sferze budżetowej – znacznie poniżej oczekiwań partnerów społecznych i prognozowanej inflacji. W ocenie związkowców i pracodawców to kolejny rok realnych cięć, a nie waloryzacji wynagrodzeń.
12 proc. kontra 3 proc. – skąd ta przepaść?
Forum Związków Zawodowych, OPZZ i organizacje pracodawców zgodnie postulowały, by podwyżka nie była niższa od wzrostu płac w gospodarce; związkowcy wprost mówili o 12 proc. potrzebnych, by zatrzymać odpływ kadr. Ich zdaniem rząd, korygując w dół prognozę inflacji na 2026 r., „ukrył” realne skutki decyzji.
Łukasz Bernatowicz z Business Centre Club przekonuje, że ludzie „nie powinni pracować w urzędach za karę” i przypomina, że choć w 2024 r. przyznano jednorazowe 20 proc., to w ujęciu pięcioletnim pensje realnie spadły o blisko 7 proc.
Oświata na krawędzi
W szkolnictwie wrze szczególnie. Po 30-proc. podwyżce w 2024 r. i 5 proc. w 2025 r., na 2026 r. MEN planuje tylko 3 proc. Minister Barbara Nowacka jasno stwierdziła w RMF 24, że na żądane przez Związek Nauczycielstwa Polskiego 10 proc. „nie ma pieniędzy”, bo priorytetem są zbrojenia.
ZNP odpowiedziało ogłoszeniem pogotowia protestacyjnego: jeśli do 25 sierpnia 2025 r. nie zapadnie decyzja o 10-proc. waloryzacji i zmianach w Karcie Nauczyciela, 1 września nauczyciele wyjdą na ulice Warszawy.
Widmo jesieni strajków
Choć rząd pozostawia sobie furtkę do dalszych negocjacji w Radzie Dialogu Społecznego, obie strony już dziś szykują się na uliczną konfrontację. W scenariuszu protestów nauczycieli mogą dołączyć pracownicy administracji, sądów i służby cywilnej, którym – podobnie jak pedagogom – realne wynagrodzenia spadają kolejny rok z rzędu.
Eksperci ostrzegają, że utrzymanie tak niskiego wskaźnika podwyżek grozi dalszym odpływem specjalistów z kluczowych urzędów i pogorszeniem jakości usług publicznych. Nastroje dodatkowo podgrzewa brak przejrzystości Ministerstwa Finansów w sprawie założeń inflacyjnych oraz fakt, że płaca minimalna w 2026 r. może rosnąć szybciej niż pensje w budżetówce.
Czy da się uniknąć konfliktu?
Rząd ma 30 dni na wypracowanie kompromisu w RDS. Jeśli strony się nie dogadają, decyzję – już jednostronnie – podejmie Rada Ministrów. Związkowcy zapowiadają, że tym razem nie ustąpią. W praktyce więc przed budżetówką i szkołami szykuje się gorąca, protestacyjna jesień 2025 r., a w tle pozostaje pytanie: czy trzyprocentowa podwyżka to gest dobrej woli, czy raczej kpiną z pracowników sektora publicznego, którzy przez lata „zaciskali pasa”?
Jedno jest pewne: jeśli rozmowy nie przyspieszą, scenariusz strajków i manifestacji staje się coraz bardziej realny, a konsekwencje odczują nie tylko pracownicy, lecz także obywatele korzystający z usług publicznych.