Wolność słowa, wyznania i zdania to fundamentalna zasada demokracji, na której opiera się nasz system społeczny. Daje ona obywatelom prawo do wyrażania swoich opinii, niezależnie od tego, jak kontrowersyjne czy niepopularne mogą być. To dzięki temu możemy uczestniczyć w debacie publicznej, wyrażać swoje poglądy na różne tematy, a także kwestionować działania rządu i innych instytucji. Wolność ta jest jednak nie tylko przywilejem, ale przede wszystkim odpowiedzialnością, zwłaszcza gdy korzystanie z niej może wpływać na innych ludzi, w tym na najbardziej wrażliwe grupy społeczne, jak dzieci. W Otwocku zabrakło zdrowego rozsądku zarówno “antyaborcjonistom”, jak i władzy – apelują mieszkańcy.
“Zdjęcie świadomie nie zostało zamazane z kontrowersyjnymi obrazami, aby uświadomić Czytelników co muszą oglądać mieszkańcy Otwocka i ich pociechy podczas letnich spacerów.
Kontrowersyjne protesty przy placu zabaw
W ostatnich miesiącach mieszkańcy miasta stali się świadkami budzących ogromne emocje protestów przeciwników aborcji, którzy zdecydowali się na zorganizowanie swojej manifestacji tuż obok najpopularniejszego placu zabaw w mieście “Małpim Gaju przy scenie Centrum”. Jest to miejsce również leżące w ścisłym centrum miasta ze wzmożonym ruchem przez cały dzień. Drastyczny przekaz tych protestów, na które składają się duże plakaty przedstawiające zakrwawione płody, budzi nie tylko oburzenie, ale i strach wśród rodziców, którzy przyprowadzają tam swoje dzieci i licznie odwiedzają miejskie atrakcje.
Tego typu działania, choć mieszczą się w granicach prawa do wyrażania opinii, rodzą pytania o granice tej wolności. Czy rzeczywiście powinna ona być bezwarunkowa? Czy prawo do protestu może usprawiedliwiać działania, które wywołują u dzieci traumatyczne przeżycia? – Dzieci, które codziennie odwiedzają plac zabaw, są narażone na drastyczne obrazy, co może negatywnie wpłynąć na ich psychikę i poczucie bezpieczeństwa. Rodzice są bezradni, a każdy spacer w to miejsce staje się dla nich stresem i obawą, co ich pociechy zobaczą.
Bezradność władz
Mieszkańcy miasta wielokrotnie zgłaszali swoje obawy i prośby o interwencję do lokalnych władz. Niestety, odpowiedź ze strony urzędników była jednoznaczna – władze miasta nie mają wpływu na miejsce i formę protestów, o ile te odbywają się zgodnie z prawem. Tym samym, ręce władzy pozostają związane, a rodziny korzystające z placu zabaw muszą same zmierzyć się z problemem. Takie stanowisko wywołuje frustrację i poczucie niesprawiedliwości wśród obywateli, którzy czują, że ich potrzeby są ignorowane w imię ochrony wolności słowa innych. A zwłaszcza tych, którzy chcą spędzić słoneczny dzień ze swoimi pociechami a nie uczestniczyć w od lat trwającym sporze o aborcję. – Widząc coś takiego musimy zmienić miejsce wypoczynku i mówią o tym wszyscy, korzystający z placu zabaw w Małpim Gaju. Jest to haniebne dla miasta i władz, że na takie coś dają przyzwolenie. Gdzie jest prezydent, gdzie są radni? Przecież świadome narażanie dzieci na urazy psychiczne jest karalne. A lokalizacja tego namiotu zapewne nie jest przypadkowa. – pyta kobieta z dwójką dzieci.
Gdzie jest granica?
Obecna sytuacja na placu zabaw rodzi ważne pytania o granice wolności słowa w przestrzeni publicznej. Czy manifestacje, które mogą zaszkodzić dzieciom, powinny być dozwolone w miejscach, gdzie te dzieci przebywają? Czy w imię wolności wyrażania opinii można ignorować dobrostan najmłodszych obywateli?
Odpowiedzi na te pytania nie są proste. Z jednej strony, ograniczenie wolności słowa w tym przypadku mogłoby stanowić precedens do dalszego ograniczania praw obywatelskich. Z drugiej strony, brak reakcji na tego rodzaju sytuacje może prowadzić do poważnych konsekwencji dla zdrowia psychicznego dzieci i do erozji zaufania obywateli do instytucji publicznych, które powinny stać na straży ich bezpieczeństwa, dodatkowo pośrednio zmuszać rodziny z dziećmi do udziału w tak kontrowersyjnych kontrowersyjnych manifestach.
Demokratyczna wolność do wyrażania opinii jest fundamentem naszej wolności, ale musi być używana z rozwagą, której tutaj brakuje manifestującym. Sytuacja, w której drastyczne protesty odbywają się w pobliżu miejsc przeznaczonych dla dzieci, wymaga przemyślenia, czy obecne przepisy są adekwatne do ochrony tych, którzy są najbardziej narażeni. Władze miasta muszą zastanowić się, czy ich bierna postawa jest w rzeczywistości najlepszym rozwiązaniem, czy też konieczne są zmiany, które pozwolą na pogodzenie wolności słowa z odpowiedzialnością społeczną.