Jak w razie wystąpienia zagrożenia działa powiatowy system ostrzegania ludności? Gdzie są rozmieszczone schrony i jak wygląda ich przygotowanie? O stanie bezpieczeństwa na terenie powiatu porozmawialiśmy z Kierownikiem Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, działającego przy Starostwie Powiatowym, Krzysztofem Smolakiem.
Kacper Mojsa: Zacznijmy od tego, jak działa system alarmowania mieszkańców w razie, gdy nagle wystąpi konkretne zagrożenie?
Krzysztof Smolak: Mamy u siebie fizycznie taką niebieską skrzynkę.To jest powiatowa centrala do uruchamiania systemu alarmowego. Działa to na zasadzie drogi radiowej. Dzięki wsparciu komendy Państwowej Straży Pożarnej, w budynku której się znajdujemy, jesteśmy całodobowo przygotowani na uruchomienie syren alarmowych. Mamy ich 41 na terenie całego powiatu, z podziałem na konkretne gminy. Można je wzbudzać na trzy różne sposoby. Z poziomu gminnego – syreny, które są w danej gminie. Z poziomu powiatowego i wojewódzkiego – uruchamiane są wszystkie. I w mojej ocenie, gdyby doszło do rzeczywistego zagrożenia, na pewno wojewoda uruchomiłby syreny.
Czyli to nie przechodziłoby przez gminę?
Szłoby przez centralę. Być może nie jest to konkretnie zapisane, ale gwarantuje, że tak by było. My jednak jesteśmy w stanie nasze wszystkie 41 syren uruchomić samodzielnie.
Jak działają te sygnały alarmowe?
Dzisiaj są dwa obowiązujące sygnały alarmowe. Pierwszy – modulowany oraz drugi – ciągły w ramach odwołania alarmu. Oba trwające przez trzy minuty. W tych syrenach możemy dołączyć dowolny komunikat głosowy. Musimy się albo wcześniej nagrać, stworzyć plik MP3, bądź korzystając z tzw. gruszki przekazywać komunikaty głosowe. Korzystaliśmy z tego w czasie COVID-u. Był apel Ministerstwa Zdrowia, żeby ograniczyć przemieszczanie ludności. Jeżeli ktoś nie musi, żeby pozostał w domu. I w ciągu dnia, na początku, było to pięć sekwencji. Później już zaczęli do nas wydzwaniać zarówno mieszkańcy, jak i przedstawiciele z urzędów gmin, żeby ograniczyć to do dwóch lub trzech. Ponieważ już się ludziom to po prostu nudzi. Przy okazji jeszcze mieliśmy wsparcie w postaci wozów OSP, które dodatkowo takie komunikaty wygłaszały bezpośrednio z pojazdów. Wstępnie była też zaangażowana policja, ale ostatecznie wystarczyło to, co mieliśmy za pośrednictwem tego sygnału. I to się sprawdziło.
Na jakim poziomie zapada decyzja o włączeniu alarmów?
Każdego rodzaju uruchamianie zarówno syren, jak i komunikatów głosowych musimy uzgodnić z Wojewódzkim Centrum Zarządzania Kryzysowego. Po prostu musimy tam wykonać telefon z wyjaśnieniem konkretnej sytuacji.
Ale decyzja jest natychmiastowa?
Tak, tutaj nie ma problemu, jeżeli jest rzeczywiste zagrożenie. Bo to nie jest tak, że dostaniemy jeden telefon, że coś się dzieje. Gdy występuje realne niebezpieczeństwo, pojawiają się telefony bądź na miejscu jest już KDR, czyli kierujący działaniami ratowniczymi, zazwyczaj z Państwowej Straży Pożarnej. I on potwierdza, czy faktycznie jest lub nie ma zagrożenia.
Wtedy też wysyłane są alerty RCB?
Alert RCB idzie z góry, ale wtedy, kiedy mamy zagrożenie na terenie całego powiatu, nie jednej gminy. Wówczas jeżeli zgłoszona jest informacja, to my jako PCZK (Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego – red.) jesteśmy zobowiązani do wystąpienia z prośbą do wojewody o uruchomienie alertu RCB. Oni weryfikują nasze informacje. I jeżeli się to potwierdza, to z kolei oni wysyłają wniosek do RCB (Rządowe Centrum Bezpieczeństwa – red.) o uruchomienie alertu na konkretnym terenie.
Czyli alerty RCB nie działają, gdy zagrożony jest obszar mniejszy od powiatu?
Można tak powiedzieć. Zależność jest taka, że nie możemy uruchomić go na terenie jednej lub dwóch gmin, tylko na terenie całego powiatu. Mieliśmy taki przykład jakiś czas temu, gdy paliło się wysypisko Lekaro. Tam było dosyć duże zadymienie. Prezydent wystąpił o uruchomienie alertu RCB i mu odmówili. Bo to było zagrożenie tylko na terenie jednej gminy.
Gdzie wtedy mieszkańcy mogą szukać informacji? Sprawdzać komunikaty?
Najlepiej 112. To jest podstawowy numer, gdzie można uzyskać informacje, bo jak dyspozytor ze 112 odbierze taki telefon, to od razu przekierowuje do danego PCZK takie zapytanie. U nas jest system działający na zasadzie tzw. hybrydy, gdzie my jako pracownicy starostwa pracujemy od 7.30 do 15.30. Po godzinach, obowiązuje porozumienie między komendantem Państwowej Straży Pożarnej a starostwem, że to dyżurny w stanowiskach kierowania Państwowej Straży Pożarnej jest zobowiązany do przekazywania takich informacji. Porozumienie funkcjonuje od 2015 roku. Wcześniej działało to w oparciu o pracowników starostwa. Nie jesteśmy jedynym takim przypadkiem w mazowieckim i zresztą też w Polsce.
A komunikaty w sieci?
Na stronie internetowej (powiat-otwocki.pl – red.) wrzucamy takie alerty. Są one bezpośrednio dostępne, można się z nimi na bieżąco zapoznać. Obecnie, najszybciej informacja rozchodzi się przez Twitter, Facebook itd. Nie każdy wchodzi na strony urzędowe, ale jeżeli ma jakieś zalinkowane tematy do Facebooka czy Twittera, to wtedy bardzo szybko ta informacja dociera.
Inną ważną i obecnie bardzo aktualną przez sytuację międzynarodową kwestią są schrony. A dokładnie ich obecność i stan. Jak wygląda sytuacja u nas, w powiecie otwockim?
Z tego, co można by było nazwać schronem, to mamy jeden, który jest w Świerku na Sołtana, ale on jest przeznaczony jedynie dla pracowników NCBJ (Narodowe Centrum Badań Jądrowych – red.). Drugi mamy na Kmicica 5. To jest obiekt, który spełniał kiedyś kryteria schronu. Tu występowaliśmy z zapytaniem, czy można jakoś spróbować reaktywować ten schron. Właścicielem tego lokalu jest Otwocka Spółdzielnia Mieszkaniowa. Podobnie, dwie lokalizacje na Karczewskiej – 43 i 45. Te jednak zostały przekazane przez tę wspólnotę w użytkowanie harcerzom.
Przystosowanie budynków w ramach schronów powinno być uwzględniane na etapie planu zagospodarowania przestrzennego i pozwolenia na budowę. Czy to w budynkach użyteczności publicznej, czy też w nowych osiedlach. Właściwie, jakichkolwiek osiedlach na przestrzeni czasu. Mamy nowe osiedla, takie jak te na Częstochowskiej, na Ługach, na Lecha, Lennona czy Andriollego. Ale to są tylko miejsca schronienia. Tam nie ma czerpni powietrza. Jest kilka wyjść, są jakieś pojedyncze węzły łazienkowe. Ale one są w garażach, w blokach. To jest informacja potwierdzona przez Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Natomiast w starsze osiedla, z lat 60., a nawet 50. XX wieku nikt nie inwestował. Wcale. Dlatego stan jest taki, jaki jest. Gdyby nie konflikt w Ukrainie, pewnie dalej by się nikt tym nie zainteresował.
A ktoś się interesuje?
W sensie formalnym kwestia schronów należy do wójta, burmistrza, prezydenta. Jednakże, nie ma przepisów wykonawczych na chwilę obecną, żeby można było z tego w jakiś sposób legalnie finansować. Występowaliśmy z takim zapytaniem do wojewody. Mocno zaangażowane w to jest też, że tak powiem, miasto Otwock. Ale dopóki nie będzie tych przepisów wykonawczych, to trochę stoimy w martwym punkcie.
Przy zarządzaniu kryzysowym jest coś takiego jak rezerwa kryzysowa. Tylko, że obecnie obowiązująca ustawa mówi nam, że możemy te fundusze użyć tylko w trzeciej fazie, czyli przy reagowaniu. Nie możemy przy planowaniu, nie możemy już nawet przy odbudowie, ale możemy przy reagowaniu.
Czyli dopiero jak coś się już wydarzy.
Dokładnie. Nie możemy tych pieniędzy ruszyć chociażby w celach przygotowawczych. Planowanie, przygotowanie, reagowanie, odbudowa. To cztery fazy zarządzania kryzysowego. A my dzisiaj możemy rezerwy kryzysowej użyć jedynie w fazie reagowania.
Konsekwencje nieprzygotowania są często bardzo kosztowne.
Ale prawo jest takie, jakie jest i my musimy działać zgodnie z prawem i w jego granicach. Tak to działa. Jeżeli chodzi o budowle ochronne, to tak to wygląda z naszej strony.
Wykaz tych budowli jest publicznie dostępny? Gdzie?
Państwowa Straż Pożarna została zobligowana do zrobienia inwentaryzacji wszystkich możliwych miejsc schronienia. I faktycznie tutaj funkcjonariusze objeździli generalnie całą Polskę. I wszystkie te obiekty, które według nich spełniały kryterium budowli ochronnej, zostały wprowadzone do aplikacji strazpozarna.maps.argis.com i tam po wpisaniu miejscowości bądź ulicy wyświetlają się możliwe lokalizacje, gdzie można by było się schronić.
Na koniec, czy mieszkańcy interesują się tematem bezpieczeństwa? Temat ten zajmuje obecnie wiele miejsca w przestrzeni medialnej i nie tylko. Jak Pan to widzi?
Organizowaliśmy spotkania z mieszkańcami “Ochrona ludności przed zjawiskami katastrofalnymi i zagrożeniami”. Ogólna statystyka mieszkańców, co to jest ochrona ludności, w jaki sposób możemy pomóc mieszkańcom. I ludzie nie są mocno zainteresowani takim tematem. Inaczej to działa w przypadku, gdzie jedziemy na przykład na jakiś piknik. Może nawet nie my, bo ludzie nie chcą słuchać urzędników, ale jedziemy w asyście policji i straży. Policja przyjedzie ze swoimi sprzętem, z psami, strażacy przyjadą ze swoimi sprzętami.
Gdy jest jakaś atrakcja.
Tak. Coś się dzieje, jest udzielana pierwsza pomoc i jest zainteresowanie zarówno dzieci i młodzieży, jak i społeczeństwa. Natomiast jak przychodzi urzędnik i tłumaczy, co to jest system zarządzania kryzysowego, za co odpowiada premier, za co wojewoda, za co starosta i prezydent, jakie są fazy – to ludzi to nie interesuje.
I jak robiliśmy spotkania, czy to podczas spotkań sołeckich, czy w lokalnych świetlicach, zainteresowanie było żadne. Prowadziliśmy zajęcia w szkołach średnich w ramach lekcji WOS-u. W Ekonomiku, Nukleonie nawet klasy mundurowe nie skupiały uwagi na prezentowanych tematach. A prezentacje opieraliśmy głównie na przykładach, które rzeczywiście wydarzyły się na przestrzeni lat w powiecie i jego okolicach.
Miejmy tylko nadzieję, że świadomość będzie mimo wszystko rosła.
Foto: otwock.pl