Śmieciowe umowy

Otwock relatywnie dużych problemów od dawna nie ma. Ale jak się pojawią to z przytupem. Ostatnio miasto żyje problemem śmieci, które zalały altany śmietnikowe na osiedlach i przy domach. Powód jest znany. Firma zajmująca się odbiorem śmieci zerwała z miastem umowę. Władze w oficjalnym komunikacje poinformowały, że wyciągną konsekwencje od podwykonawcy. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Przez miasto przechodzi śmieciowe tsunami.

Autor felietonu: Leszek Cieloch

Problemy – konflikty personalne i lokalizacyjne, sprawy sądowe z nimi związane są od zawsze i dotychczas żadne władze sobie z tym faktycznie nie poradziły i nie radzą. Wszak jeszcze niedawno Mieszkańcy Otwocka cieszyli się ogromną obniżką cen wywozu, ale jak widać nie na długo. Prawdopodobnie te obniżki, które były szalenie ważne w przedwyborczej gorączce, są powodem dzisiejszego problemu z wonnym aspektem także.

Ostatnie wydarzenia ukazały jeszcze jeden problem – słabość umów śmieciowych, z brakiem planu B, a w przypadku naszego miasta i jego odpadowych doświadczeń – placu C i bez goła nawet planu D. Z lokalnych doświadczeń wiemy, że podpisanie umowy na wywóz śmieci to z reguły początek problemów, a nie koniec. A obniżenie cen to już swoisty pewniak. Dlatego każda umowa powinna zawierać szereg alternatywnych rozwiązań, które zapewnią ciągłość usług. Wydarzenia z ostatnich dni, a nawet lat, pokazują, że alternatywy w umowach nie ma. Prawo jest jednak na tyle elastyczne, a zarazem niedoskonałe, że możliwości daje wiele. Wbrew pozorom, nie ma w tym za grosz złośliwości, bowiem analiza sama w sobie złośliwą być nie może.

Gro kandydatów nie tylko w ostatnich wyborach, ale i w wielu poprzednich obiecywało rozwiązać raz na zawsze tę gehennę. O ile główne i popularne punkty miasta są godne podziwu, to dużą część życia spędzamy nie tylko w parku miejskim czy w „Małpim Gaju”. Pozostałe miejsca – osiedlowe skwerki, lasy czy inne obiekty zielone pozostają zapomniane przez władze, pozostając popularne wśród mieszkańców, niekoniecznie tylko tych wprowadzających w organizm element baśniowy. Takie miejsca, opuszczone przez czujne oko porządkowych, stanowią znacznie większy procent powierzchni miasta niż chlubne lokalizacje w centrum.

Naprawdę widoczna jest walka władz i ich troska o lepsze warunki dla mieszkańców, zarówno na ziemi i w powietrzu, a od niedawna nawet głęboko pod ziemią. Nikt też nie kieruje się utopijnym myśleniem o porządku znanym ze Skandynawii czy Szwajcarii, ale dążenia są słuszne. Zwłaszcza, że troska ta w perspektywie może nas prowadzić do odzyskania godnego miana uzdrowiska. I to jest fajne. Musimy też wszyscy pamiętać, nie tylko władze, ale i mieszkańcy, że porządek trzeba zrobić i o niego dbać, gdyż to tylko nieporządek robi się sam.

Facebook
Twitter
Scroll to Top