Podczas wielkoczwartkowego kazania proboszcz jednej z otwockiej parafii wspominał, że jeszcze kilka lat temu obserwował dwa razy więcej osób w kościele. Czemu tak się dzieje, co z tym można zrobić i czy Otwock jest tu jakimś wyjątkiem?
Wspomnianym słowom towarzyszył klimat raczej ponurej konstatacji niż refleksji sprowadzającej się do pytania „Co robimy nie tak?”. Duchowni zwykli dostrzegać powody spadku pobożności wśród wiernych na zewnątrz, rzadziej we własnych działaniach lub błędach im towarzyszących. Zamiast podejmować wysiłek wewnętrznej odnowy duchowej i strukturalnej, często zrzucają winę na panujące trendy społeczne lub wprost utożsamiają określone systemy poglądów z działaniem zła.
Tymczasem statystyki są nieubłagane. Drastyczny spadek wskaźników frekwencji podczas niedzielnych nabożeństwach jest faktem. Wśród powodów odchodzenia, oprócz zwykłego braku potrzeby, w niejednych badaniach przewija się właśnie krytyka Kościoła, jako instytucji oraz krytyka zachowania księży. Otwock nie jest tu rzecz jasna wyjątkiem. Oprócz tego, można się zastanowić, czy tak liczna obecność parafii w mieście (jest ich aż 10) to przejaw rzeczywistej potrzeby? Czy obecną liczbę wiernych nie pomieściłoby mniej kościołów? Tym bardziej biorąc pod uwagę kryzys powołań nieuchronnie prowadzący do tego, że jest coraz mniej księży pracujących w danych parafiach.
Trendu się nie cofnie, nie powstrzyma. Ale może nie o to chodzi? Być może jest to okazja do uzdrowienia zastałego myślenia? Co można więc zrobić w tym kierunku?
Oferta dla młodych
W obliczu problemu konieczne staje się dostosowanie oferty parafialnej do potrzeb i oczekiwań młodzieży. Dotychczasowa forma katechezy i spotkań okazuje się być niewystarczająca w obecnym świecie. Być może wzmacnianie atrakcyjnych form spotkań, takich jak konferencje, warsztaty czy grupy dyskusyjne (gdzie można prawdziwie podyskutować), pozwoliłoby młodym na odkrywanie swojej duchowości w sposób bardziej zgodny z ich stylem życia. Obecnie, patrząc na strony internetowe otwockich parafii (swoją drogą nierzadko archaiczne i mało przejrzyste) ofert takich brak.
Współdecydowanie w parafii
Jednym z kluczowych czynników mogących przyczynić się do zaangażowania ludzi w życie parafii jest wprowadzenie większej partycypacji świeckich w podejmowaniu decyzji. I to zarówno tych o charakterze duszpasterskim, jak i ekonomicznym. Dzięki aktywnemu udziałowi w organizacji wydarzeń, opracowywaniu programów duszpasterskich czy zarządzaniu zasobami i inwestycjami parafialnymi, wierni poczuliby nie tylko większą więź, ale również uświadomili sobie, że tę wspólnotę rzeczywiście współtworzą. Próżno jednocześnie szukać jakichkolwiek informacji o radach parafialnych i ekonomicznych przy parafiach w powiecie otwockim. Zresztą ogólnopolska praktyka wskazuje, że jeśli nawet istnieją, to mają wymiar jedynie symboliczny.
Zwykła życzliwość i otwartość
Współczesny człowiek, bardziej niż religijnych nauczycieli, potrzebuje wysłuchania i zrozumienia jego problemów i wątpliwości, również tych związanych z własną wiarą. Kogoś, kto będzie aktywnie zachęcał do szukania głębi i nie zatrzymywał się na skostniałych schematach. Potrzeba więc duchownych, którzy potrafią słuchać. Życzliwość, otwartość i wyrozumiałość mogą zmienić obraz Kościoła jako instytucji zdystansowanej od codziennych trosk i problemów ludzi. Jestem przekonany, że działałoby to nie tylko na korzyść parafian, ale również uzdrowiłoby relację z tymi, którzy do Kościoła należeć nie chcą.
Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że to niezbędne minimum, które nie rozwiązuje wszystkich problemów. Jednakże, zdaniem młodej osoby, którą jestem, znacznie uzdrowiłoby relację Kościół-zwykli obywatele, przede wszystkim w wymiarze lokalnym. Bo to właśnie na tym szczeblu Kościół ma najbliższy kontakt z wiernymi i może w pełni wykorzystać swój potencjał oddziaływania. Wdrażając nowe inicjatywy, angażując świeckich oraz promując otwartość i zrozumienie Kościół lokalny może stać się miejscem, w którym ludzie znajdą wsparcie lub nawet inspirację i duchowe przewodnictwo.
Czy naprawdę są to wygórowane oczekiwania? Śmiem wątpić. Żeby się nie okazało, że w niedalekiej przyszłości kościoły zapłacą bardzo dużo za to, że teraz chcą płacić tak mało. A może to już się dzieje…
Foto: Archiwum własne autora