Zapraszam Cię do świata magii teatralnej i anegdot z nim związanych. Przez 20 lat, począwszy od 1999 roku, byłem reżyserem w Teatrze im. Stefana Jaracza w Otwocku. Miałem przyjemność prowadzić bardzo zdolny zespół aktorski. Wspólnie zrealizowaliśmy blisko 40 spektakli, tworząc tym samym historię otwockiej kultury. Zachowałem z tego okresu wiele twórczych wspomnień, którymi chcę się podzielić. Ale zacznę od początku…
Odkąd pamiętam, chciałem zostać aktorem. Marzyłem, żeby być na scenie i czuć te wielkie emocje, które tworzą magię teatru. Podczas spektakli siadałem jak najbliżej sceny i chłonąłem energię wyzwalaną głosem, ruchem, emocjami, ekspresją aktorów. Czułem, ba! – ja to wiedziałam, że wkrótce będę jednym z nich.
Za chwilę moje „pięć minut”. Czekam na korytarzu warszawskiej PWST. Serce wali mi jako oszalałe. Pragnę być Konradem. Już i teraz! Widzę siebie w półcieniach lochu. Czuję się magicznie silny, …choć niewidzialna pętla tremy ściska za gardło. Za chwilę mnie wywołają. Jestem podekscytowany jak nigdy w życiu. Coś w środku mówi mi (a właściwie krzyczy), że będę świetnym bohaterem romantycznym i bez problemu poradzę sobie z „Wielką improwizacją” Adama Mickiewicza. To nieważne, że tekst Konrada mówiony był w teatrach dziesiątki razy przez znakomitych aktorów, mistrzów sceny. Czuję, że też umiem być herosem cierpiącym za miliony! A dlaczego by nie? Słyszę swoje nazwisko, wchodzę na scenę. Moja pycha kroczy dziarsko przede mną. Zdziwiony zauważam, że członkowie komisji przyglądają mi się obojętnie, ktoś nawet nie patrzy w moją stronę. Nie szkodzi! Ja im pokażę…! Zaczynam monolog Konrada i w trakcie mówienia (z czego w ogóle nie zdaję sobie sprawy), lewą ręką nerwowo drapię się po udzie blisko krocza, a prawą energicznie gestykuluję. Głos mam zaciśnięty. Na końcu frazy puszczam „dźwiękowego koguta” – jakiś nieopanowany pisk wyziera mi z gardła. Do tego drepczę w miejscu jak kaczka. Skończyłem… Pan z komisji spogląda na mnie obojętnym wzrokiem. Jeszcze nie zdaję sobie sprawy, jak mało wiarygodny był mój romantyczny monolog. Po chwili słyszę: „Taaa, podziękujemy już Panu”. Mój pierwszy egzamin w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej niniejszym został oblany. Ach tak! To ja wam pokażę następnym razem. I tak też się stało. Za drugim razem pokazałem im, i uwierzyli. W 1985 roku stałem się aktorem zawodowym.
Ktoś kiedyś zapytał mnie, dlaczego zostałem aktorem? Odpowiedziałem bez wahania – żeby poznać samego siebie. Poznanie technik umożliwiających dotarcie do własnych emocji, nierzadko ukrytych, i zrozumienie mechanizmów kierujących naszą psychiką, pozwala na dobranie czegoś w rodzaju klucza do własnej osobowości. A właściwie całego zestawu kluczy. To zdecydowanie bardzo ciekawy i długotrwały proces. Ktoś, kto umie wyobrazić sobie siebie jako bohatera odgrywanej roli, wyzwolić emocje w sposób świadomy
i wyrazić je ruchem, ekspresją, dźwiękiem, klimatem, ma tę przewagę, że zdobył (w jakimś stopniu) narzędzia do rozpoznania i ujawnienia własnej osobowości. Można by rzec, że posiadł niewielki warsztat do samopoznania. Rozbudowywanie tego warsztatu poprzez nieustanne doświadczenie, pomaga rozwijać umiejętności i budować profesjonalizm twórcy.
Wyobrażam sobie, że jestem Hamletem. Wchodzę na scenę. Oślepia mnie blask reflektorów. Już za chwilę przeżyję przygodę – usłyszę z własnych ust kultowy tekst „Być albo nie być? Oto jest pytanie”. „Wejdę”
w czyjś świat, utożsamię się z postacią, stworzę zupełnie nową, emocjonalną rzeczywistość. Jeśli wystarczy mi wyobraźni, mogę być każdym. Ważne, jak jestem do tego przygotowany. Czy świadomie mogę polegać na własnej wyobraźni, odwadze i szczerej emocji. Czy uda mi się przekazać prawdę, na którą czekają widzowie. Czy już znam siebie na tyle, że mogę sobie zaufać? Jeśli tak, czeka mnie radość z występu i przyjemność sprostania zadaniu. Jeśli nie – bo nagle wskoczyłem do głębokiej wody, a umiem pływać tylko „pieskiem” – poniosę konsekwencje porażki. Pasjonaci zawodu aktora twierdzą, że jest najatrakcyjniejszym zajęciem na świecie. Ponieważ żadne inne zajęcie nie pobudza tak silnie naszej wyobraźni i nie dostarcza tylu emocji. Żadna inna umiejętność nie pozwala nam na przeniesienie się w inną rzeczywistość, w przeszłość lub przyszłość, czy stworzenie nowego, nieznanego dotychczas wymiaru życia czy świata.
Mnie jednak, po okresie pięciu lat pracy aktorskiej w zawodowym teatrze, uwiodła „muza” reżyserii.
Przez wszystkie te lata kolekcjonowałem wspomnienia. Dzięki temu – o ciekawostkach zza kulis i nie tylko, już za tydzień.
Krzyś Tof – reżyser Teatru im. Stefana Jaracza
O Autorze:
Krzysztof Czekajewski – aktor, reżyser, lektor, scenarzysta, dziennikarz, pisarz.
W latach swojej aktywności zawodowej był autorem, reżyserem oraz prowadzącym programy telewizyjne, m.in.: „Szkoleś”, „Na sportowo, czyli zdrowo” oraz „Sekrety Warszawy i Mazowsza”. Autor wierszy, opowiadań i artykułów dla dzieci i młodzieży, które ukazywały się m.in. w miesięcznikach „Uśmiech Numeru” i „Projekt Planeta”,
a także książki dla dzieci pt. „Motylka nie z tej ziemi”. Jego pasją od zawsze był teatr. Przez ponad 20 lat był reżyserem sztuk teatralnych w Teatrze im. Stefana Jaracza w Otwocku. Wystawiał także sztuki własnego autorstwa, m.in. „Normalnie masakra”, „Para nie do pary”, „Zabójcza gra”, „Skandalicznie proste”. Od września 2009 r. był reżyserem młodzieżowego Teatru „Generacja” w Miejskim Ośrodku Kultury w Józefowie. W ww. ośrodkach kultury przez wiele lat prowadził warsztaty aktorskie dla dzieci, młodzieży, dorosłych, a także dla seniorów.
Foto: Archiwum prywatne